- O tu jesteś. - powiedziała Jessy.
- Tak. - odpowiedziałam. Nie mówiąc nic więcej wyminęłam ją i poszłam do swojej kuchni. Moja przyjaciółka w milczeniu podążyła za mną. Cisza między nami była nieznośnie niezręczna. Chciałam się odezwać, ale Jess mnie uprzedziła.
- Wiesz, że chłopaki nadal nie mogą znaleźć Niall'a? - zapytała. Zdziwiło mnie to. Ani na pogrzebie ani na stypie go nie było. A przecież Niall był najlepszym przyjacielem Liam'a. Zawsze tylko z nim potrafił rozmawiać. Stało się to dla mnie podejrzane.
- A sprawdzali w domu? - zapytałam.
- Tak, ale tam też go nie było. - to dało mi do myślenia.
- Przepraszam Cię, ale miałam właśnie wychodzić. - powiedziałam patrząc na brunetkę.
- Ah.. No okej. - powiedziała. Skierowała się w stronę drzwi, odwróciła się i uśmiechnęła po czym wyszła zamykając delikatnie za sobą drzwi.
- Cholera. Mało brakowało. - wyrzuciłam sobie. Miałam ochotę strzelić sobie w twarz za to, że Jess o mało mnie nie przyłapała i za to, że nie zamknęłam drzwi na dole.. Przecież każdy mógł sobie tak po prostu wejść i wziąć co tylko mu się podobało po czym wyjść nie zauważonym. O czym ja gadam.. Na prawie najspokojniejszej ulicy miałby się ktoś włamać.
- Jestem idiotką. - powiedziałam do siebie i wzięłam telefon z łóżka. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Niestety w telefonie nikt nie odpowiadał. Próbowałam zadzwonić znowu, ale znowu nikt nie odpowiedział.
- Kurwa. - powiedziałam i zabrałam kluczyki do auta i do drzwi. Wychodząc z domu nacisnęłam pilot od garażu, w tym czasie zamknęłam drzwi wejściowe do domu i poszłam po swoje auto. Odpaliłam samochód i włączyłam auto. Leciały jakieś smenty.
- W sam raz do podróży w nieznane. - powiedziałam sama do siebie po czym ciężko westchnęłam. Nie wiedziałam jeszcze gdzie dokładnie pojechać. Miałam jakieś złe przeczucia i to przez nie po prostu jechałam przed siebie. Cały czas jechałam prosto, dlatego nawet nie zauważyłam kiedy po 15 kilometrach prostej drogi skręciłam w lewo. Znałam tą drogę i wiedziałam już dokąd moja podświadomość mnie prowadzi.
Jechałam jakieś 10 minut leśną drogą i skręciłam w prawo. Po przejechaniu jakichś stu metrów zatrzymałam się przed ładnym leśnym domkiem. Zgasiłam silnik, ale nadal trzymając ręce na kierownicy przypatrywałam się dobrze znanemu mi miejscu. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Po zamknięciu samochodu powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Chciałam zapukać, ale w ostatniej chwili po prostu je otworzyłam. Weszłam delikatnie do środka. Wewnątrz panowała cisza, ale atmosfera była dość ciężka.
- Jest tu kto? - zapytałam delikatnie. Nikt mi nie odpowiedział tak jak się spodziewałam.
Poszłam w głąb domku. Weszłam do kuchni, ale nikogo tam nie było. Poszłam więc na górę.
Odwiedziłam wszystkie sypialnie i została mi tylko łazienka. Podeszłam delikatnie do drzwi i je popchnęłam.
W środku też nikogo nie było.
- Cholera. Gdzie on może być? - zastanawiałam się na głos. I wtedy coś mi się przypomniało. Wyszłam na korytarz i poszłam do pustej ściany na korytarzu, na której wisiał tylko obraz. Odsunęłam go i zobaczyłam delikatnie wysunięty kawałek ściany. Nacisnęłam go delikatnie i usłyszałam cichy trzask. Ściana powoli zaczęła się odsuwać. Wraz z obrazem zniknął duży prostokąt i pojawiły się drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam schody. Strasznie stare chody. Powoli zaczęłam wspinać się po nich na górę. Gdy dotarłam do samej góry ujrzałam przed sobą kolejne drzwi.
You are my trouble..
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
czwartek, 17 lipca 2014
#1 Without You I'm nothing
Zbliżał się pogrzeb Liam'a, a ja nadal nie mogłam uwierzyć w to, że Liam nie żyję. I to stało się w dzień gdy miałam mu powiedzieć kim tak naprawdę dla mnie był.
- Kochanie, jesteś już gotowa? - zapytała mama wchodząc do mnie do pokoju. Odwróciłam głowę w jej stronę, a ona do mnie podeszła.
- Natanelko. Musisz być silna. Dla chłopaków. - moja mama patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami próbując mnie pocieszyć.
- Wiem. - odpowiedziałam i wstałam poprawiając małą czarną sukienkę, którą dostałam od Liam'a. Poprawiłam włosy i podeszłam do lusterka. Oczy miałam spuchnięte od płaczu i musiałam lekko poprawić makijaż. Więc musiałam wyglądać strasznie. Wzięłam swoją torebkę do której schowałam telefon i portfel. Ostatni raz zerkając na zegarek wyszłam z domu.
- No chodź kochanie, bo się spóźnimy. - powiedziała mama. Wiedziałam, że się nie spóźnimy, bo jest dopiero 10:30, a pogrzeb jest o 12. Moja mama tak powiedziała, aby po prostu się odezwać, a ja po prostu chciałam dłużej posiedzieć przy jego trumnie. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Nie byłam w stanie prowadzić. Ledwo powstrzymywałam łzy, chociaż i tak wiedziałam, że jak tylko go zobaczę to znowu się rozkleję. Po 10 minutach byłyśmy już pod kościołem. Nie czekając na nikogo od razu weszłam do środka. Zobaczyłam, że w kościele siedzi już pare osób. Szłam powoli w kierunku trumny, a oczy tych "gości" skierowały się w moim kierunku. Podeszłam do trumny i delikatnie pogłaskałam go po policzku. Moje łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo Cię kocham. - szepnęłam trzymając swoją dłoń na jego policzku. Kochałam Go i będę kochać. Nie mogłam wytrzymać tego bólu. Tej myśli, że jego nie ma już wśród nas.
- Nat. - poczułam jak ktoś delikatnie kładzie dłoń na moim ramieniu. Nie chciałam odwracać wzroku od Liam'a, ale byłam zmuszona przez swoją przyjaciółkę.
- Jessy. Proszę Cię. Zostaw mnie. - powiedziałam spuszczając głowę w dół. Ona podniosła moją głowę lekko chwytając mnie za podbródek.
- Chodź. Przejdziemy się. - powiedziała.
- Nie. - powiedziałam stanowczo. - Chcę tu zostać. Z nim. - ale brunetka nie dała za wygraną, chwyciła mnie za dłoń i praktycznie siłą wyciągnęła mnie z kościoła. Chociaż szczerze się nie opierałam.
Zaprowadziła mnie za kościół. Stali tam chłopacy. Harry, Louis, Zayn i..
- A gdzie Niall? - zapytałam.
- Powiedział, że przyjedzie potem. - odpowiedział Harry podchodząc do mnie. Też był cały zapłakany. Złapał delikatnie moją dłoń, a ja nie patrząc na nic wtuliłam się w niego. Zaczęłam znowu płakać.
- Cii.. - mówił delikatnie głaszcząc mnie po włosach. Słyszałam po jego głosie słyszałam, że sam ledwo to wszystko wytrzymuję.
- Przepraszam was chłopaki. Przepraszam. - powiedziałam jeszcze raz puszczając Harry'ego. Oparłam się plecami o ścianę budynku. Podszedł do mnie Zayn.
- Kochanie. Nie płacz. - powiedział głaszcząc mnie po policzku.
- Jak mam nie płakać? - zapytałam patrząc m u w oczy. - Powiedz mi jak? Kochałam tego chłopaka od 2 lat, a jak przyszła mi odwaga, żeby mu to powiedzieć to on zginął w jakimś pierdolonym wypadku ! - ostatnie kilka słów wręcz wykrzyczałam. Chłopacy spojrzeli się na mnie zatroskani. - Ja.. Ja was przepraszam.. Nie chciałam tak wybuchnąć. - te słowa wywołały u mnie jeszcze większy płacz, ponieważ uświadomiłam sobie, że to moja wina. Że przecież mogłam mu prędzej powiedzieć, że go kocham.
- To wszystko moja wina.. Przecież mogłam mu wcześniej powiedzieć, prawda? - zapytałam tak jakby samą siebie. - To wszystko przeze mnie.
- Nat. - odezwała się Jessy. - To nie Twoja wina. - powiedziała.
- To niczyja wina. - odezwał się w końcu Louis.
- Lepiej już chodźmy. - powiedział Zayn i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego, a on tylko się do mnie uśmiechnął. Kiwnęłam głową i poszliśmy na ostatnie pożegnanie Liam'a.
*
Po całej ceremonii wszyscy byli zaproszeni na obiad do Państwa Payne.
- Nat, widziałaś może Niall'a? - zapytała się mnie jego mama.
- Nie proszę pani. - odpowiedziałam drżącym głosem. - Myślałam, ze przyjechał razem z panią. - powiedziałam nadal na nią nie patrząc.
- Niestety nie przyjechał. Miał sam dojechać na pogrzeb, ale tam też go nie było.
- Niestety nie wiem gdzie jest pani syn, pani Horan, ale teraz panią przeproszę. - w końcu odwróciłam się w jej stronę. Gdy już odchodziłam starsza kobieta złapała mnie za rękę.
- Kochanie. Wszyscy wiemy jak ważny był dla ciebie Liam, dlatego przyjmij moje kondolencje. - powiedziała.
- Dziękuje. - odpowiedziałam i wyszłam. Miałam już dość składnia kondolencji, w których połowa była nie szczera. Postanowiłam, że wrócę do domu. Mieszkałam za ledwie parę domów dalej, więc uznałam, że wrócę na piechotę.
*
Gdy byłam już w swoim domu pobiegłam szybko do swojego pokoju i z płaczem rzuciłam się na łóżko.
- Jaka ja jestem beznadziejna. - powiedziałam sama do siebie. Nie umiem nawet nie płakać 5 minut. Nie umiem się uspokoić. Ludzie mają rację. Jestem beznadziejna, jestem do niczego. Jestem nikim. Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl. Wstałam i powolnym krokiem poszłam do swojej łazienki. Szybko otworzyłam szafkę i wyjęłam małe pudełeczko, z którego wyciągnęłam małą srebrną żyletką. Podciągnęłam koronkowy rękaw i nie wahając się ani chwili zrobiłam nacięcie. Potem jeszcze jedno i jeszcze jedno, dopóki ból fizyczny nie był silniejszy od tego psychicznego. Zrobiłam 5 nacięć. Jedno małe, a pozostałe długie i głębokie. Czułam ulgę, czując spływające krople krwi po mojej ręce.
- Nat ! - ktoś krzyknął z dołu.
- O cholera. - pisnęłam, ale szybko się ogarnęłam. Umyłam przedramię, zawinęłam bandażem i naciągnęłam rękaw. Posprzątałam w łazience i wyszłam z pomieszczenia.
- O tu jesteś. - powiedziała Jessy.
- Kochanie, jesteś już gotowa? - zapytała mama wchodząc do mnie do pokoju. Odwróciłam głowę w jej stronę, a ona do mnie podeszła.
- Natanelko. Musisz być silna. Dla chłopaków. - moja mama patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami próbując mnie pocieszyć.
- Wiem. - odpowiedziałam i wstałam poprawiając małą czarną sukienkę, którą dostałam od Liam'a. Poprawiłam włosy i podeszłam do lusterka. Oczy miałam spuchnięte od płaczu i musiałam lekko poprawić makijaż. Więc musiałam wyglądać strasznie. Wzięłam swoją torebkę do której schowałam telefon i portfel. Ostatni raz zerkając na zegarek wyszłam z domu.
- No chodź kochanie, bo się spóźnimy. - powiedziała mama. Wiedziałam, że się nie spóźnimy, bo jest dopiero 10:30, a pogrzeb jest o 12. Moja mama tak powiedziała, aby po prostu się odezwać, a ja po prostu chciałam dłużej posiedzieć przy jego trumnie. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Nie byłam w stanie prowadzić. Ledwo powstrzymywałam łzy, chociaż i tak wiedziałam, że jak tylko go zobaczę to znowu się rozkleję. Po 10 minutach byłyśmy już pod kościołem. Nie czekając na nikogo od razu weszłam do środka. Zobaczyłam, że w kościele siedzi już pare osób. Szłam powoli w kierunku trumny, a oczy tych "gości" skierowały się w moim kierunku. Podeszłam do trumny i delikatnie pogłaskałam go po policzku. Moje łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo Cię kocham. - szepnęłam trzymając swoją dłoń na jego policzku. Kochałam Go i będę kochać. Nie mogłam wytrzymać tego bólu. Tej myśli, że jego nie ma już wśród nas.
- Nat. - poczułam jak ktoś delikatnie kładzie dłoń na moim ramieniu. Nie chciałam odwracać wzroku od Liam'a, ale byłam zmuszona przez swoją przyjaciółkę.
- Jessy. Proszę Cię. Zostaw mnie. - powiedziałam spuszczając głowę w dół. Ona podniosła moją głowę lekko chwytając mnie za podbródek.
- Chodź. Przejdziemy się. - powiedziała.
- Nie. - powiedziałam stanowczo. - Chcę tu zostać. Z nim. - ale brunetka nie dała za wygraną, chwyciła mnie za dłoń i praktycznie siłą wyciągnęła mnie z kościoła. Chociaż szczerze się nie opierałam.
Zaprowadziła mnie za kościół. Stali tam chłopacy. Harry, Louis, Zayn i..
- A gdzie Niall? - zapytałam.
- Powiedział, że przyjedzie potem. - odpowiedział Harry podchodząc do mnie. Też był cały zapłakany. Złapał delikatnie moją dłoń, a ja nie patrząc na nic wtuliłam się w niego. Zaczęłam znowu płakać.
- Cii.. - mówił delikatnie głaszcząc mnie po włosach. Słyszałam po jego głosie słyszałam, że sam ledwo to wszystko wytrzymuję.
- Przepraszam was chłopaki. Przepraszam. - powiedziałam jeszcze raz puszczając Harry'ego. Oparłam się plecami o ścianę budynku. Podszedł do mnie Zayn.
- Kochanie. Nie płacz. - powiedział głaszcząc mnie po policzku.
- Jak mam nie płakać? - zapytałam patrząc m u w oczy. - Powiedz mi jak? Kochałam tego chłopaka od 2 lat, a jak przyszła mi odwaga, żeby mu to powiedzieć to on zginął w jakimś pierdolonym wypadku ! - ostatnie kilka słów wręcz wykrzyczałam. Chłopacy spojrzeli się na mnie zatroskani. - Ja.. Ja was przepraszam.. Nie chciałam tak wybuchnąć. - te słowa wywołały u mnie jeszcze większy płacz, ponieważ uświadomiłam sobie, że to moja wina. Że przecież mogłam mu prędzej powiedzieć, że go kocham.
- To wszystko moja wina.. Przecież mogłam mu wcześniej powiedzieć, prawda? - zapytałam tak jakby samą siebie. - To wszystko przeze mnie.
- Nat. - odezwała się Jessy. - To nie Twoja wina. - powiedziała.
- To niczyja wina. - odezwał się w końcu Louis.
- Lepiej już chodźmy. - powiedział Zayn i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego, a on tylko się do mnie uśmiechnął. Kiwnęłam głową i poszliśmy na ostatnie pożegnanie Liam'a.
*
Po całej ceremonii wszyscy byli zaproszeni na obiad do Państwa Payne.
- Nat, widziałaś może Niall'a? - zapytała się mnie jego mama.
- Nie proszę pani. - odpowiedziałam drżącym głosem. - Myślałam, ze przyjechał razem z panią. - powiedziałam nadal na nią nie patrząc.
- Niestety nie przyjechał. Miał sam dojechać na pogrzeb, ale tam też go nie było.
- Niestety nie wiem gdzie jest pani syn, pani Horan, ale teraz panią przeproszę. - w końcu odwróciłam się w jej stronę. Gdy już odchodziłam starsza kobieta złapała mnie za rękę.
- Kochanie. Wszyscy wiemy jak ważny był dla ciebie Liam, dlatego przyjmij moje kondolencje. - powiedziała.
- Dziękuje. - odpowiedziałam i wyszłam. Miałam już dość składnia kondolencji, w których połowa była nie szczera. Postanowiłam, że wrócę do domu. Mieszkałam za ledwie parę domów dalej, więc uznałam, że wrócę na piechotę.
*
Gdy byłam już w swoim domu pobiegłam szybko do swojego pokoju i z płaczem rzuciłam się na łóżko.
- Jaka ja jestem beznadziejna. - powiedziałam sama do siebie. Nie umiem nawet nie płakać 5 minut. Nie umiem się uspokoić. Ludzie mają rację. Jestem beznadziejna, jestem do niczego. Jestem nikim. Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl. Wstałam i powolnym krokiem poszłam do swojej łazienki. Szybko otworzyłam szafkę i wyjęłam małe pudełeczko, z którego wyciągnęłam małą srebrną żyletką. Podciągnęłam koronkowy rękaw i nie wahając się ani chwili zrobiłam nacięcie. Potem jeszcze jedno i jeszcze jedno, dopóki ból fizyczny nie był silniejszy od tego psychicznego. Zrobiłam 5 nacięć. Jedno małe, a pozostałe długie i głębokie. Czułam ulgę, czując spływające krople krwi po mojej ręce.
- Nat ! - ktoś krzyknął z dołu.
- O cholera. - pisnęłam, ale szybko się ogarnęłam. Umyłam przedramię, zawinęłam bandażem i naciągnęłam rękaw. Posprzątałam w łazience i wyszłam z pomieszczenia.
- O tu jesteś. - powiedziała Jessy.
poniedziałek, 14 lipca 2014
#prolog
- Mamo ! - mój głos rozniósł się po całym domu.
- Tu jestem kochanie ! - zawołała moja rodzicielka z kuchni. Szybko udałam się w jej stronę.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Tak kochanie? - zapytała zatroskana starsza kobieta.
- Liam.. Liam.. On..
- Co z nim? - zpytała mama widząc moją minę.
- On nie żyje. - powiedziałam i rozpłakałam się. Liam był moim najlepszym przyjacielem od wielu lat.. Znaliśmy się prawie od dzieciństwa. Nie mogłam uwierzyć w to, że teraz nie ma i nie będzie go już ze mną.
- Jak to? - zapytała moja mama podchodząc do mnie i mnie przytulając. Szlochałam w jej ciepły, kaszmirowy sweter próbując pojąć, że chłopak, którego naprawdę kochałam nie żyje.
- Tu jestem kochanie ! - zawołała moja rodzicielka z kuchni. Szybko udałam się w jej stronę.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Tak kochanie? - zapytała zatroskana starsza kobieta.
- Liam.. Liam.. On..
- Co z nim? - zpytała mama widząc moją minę.
- On nie żyje. - powiedziałam i rozpłakałam się. Liam był moim najlepszym przyjacielem od wielu lat.. Znaliśmy się prawie od dzieciństwa. Nie mogłam uwierzyć w to, że teraz nie ma i nie będzie go już ze mną.
- Jak to? - zapytała moja mama podchodząc do mnie i mnie przytulając. Szlochałam w jej ciepły, kaszmirowy sweter próbując pojąć, że chłopak, którego naprawdę kochałam nie żyje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)